piątek, 13 lutego 2015

6. ETERNEL DU CHATEAU

Ciężkie chmury w odcieniach grafitu zasłoniły całkowicie niebo nad wyspą. Coraz silniejszy wiatr i wysokie, morskie fale rozbijające się o klify zwiastowały nadchodzący sztorm. Loreen jednak bez lęku spoglądała przez okno, obserwując odległy horyzont. Taka pogoda w tej części świata była niemalże codziennością. Na tym kompletnym odludziu chmury zakrywające słońce były sprzymierzeńcem.

Eternel du Chateau było miejscem szczególnym. Ogromny zamek zbudowany na niewielkiej wyspie stał się ostoją dla Uprzywilejowanych. Po setkach lat błąkania się po różnych miejscach na świecie, to właśnie tutaj znaleźli swoje miejsce. I to tutaj, jakieś dziewięćset lat wcześniej, najstarsze wampiry stworzyły zalążek królestwa i zorganizowały swą rasę w naród. Określili zasady obowiązujące wszystkich, wprowadzili kary dla tych, którzy nie chcieli się podporządkować. Przejęli kontrolę. I to właśnie wtedy określili siebie mianem tych, którym powierzono największy przywilej – nieśmiertelność. 
 
Kiedy z nieba zaczął padać ulewny deszcz, Loreen odeszła od okna i zajęła miejsce przy biurku. Nie mogła narzekać. W zamian za wykonywaną pracę dostała dom i zyskała przyjaciół, którzy zastąpili jej bliskich. Kilkadziesiąt lat wcześniej, o ironio, odebrał im życie jakiś wampir, kiedy to pożywił się na jej rodzicach i siostrze, a ją samą przemienił w krwiopijcę. Początkowo nienawidziła tego, czym sie stała, ale spotkała Fabiena. Istota, która miała do końca życia stanowić dla niej obiekt pogardy i nienawiści, pomogła jej przetrwać najgorszy dla młodego wampira okres. Mężczyzna, być może nie do końca będąc świadom tego, jaki ma wpływ na nowicjuszkę, sprawił, że uporała się z bólem i zaakceptowała to, czym się stała. A potem przywiózł ją tutaj. Do Eternel du Chateau. I tu została, podejmując się zadania, które zleciła jej Rodzina. Początkowo była jedną ze swego rodzaju sekretarek, teraz, po latach doświadczenia, jako Sekretarz, sprawowała nad takowymi nadzór.
Praca Sekretariatu miała jeden główny cel – kontrolę. Swoim istnieniem zapewniał kontakt wampirów z całego świata z 'Wyspą Matką'. Loreen zaś była pośrednikiem między Sekretariatem a Rodziną. Tym mianem nazywano grupę najstarszych i najważniejszych wampirów, sprawujących władzę w mrocznym królestwie.
Mimo upływu lat cała ta rzeczywistość, ta wampirza społeczność zdawała się być dla Loreen nierealna. Żyła tu, wśród nich, z dala od ludzkiej cywilizacji, do której przecież niegdyś należała. Gdyby nie zdobycze techniki nie miałaby pojęcia, jak wygląda współczesny świat. Jednak ze względu na pełnione funkcje, nie mogła opuszczać zamku. Tego zazdrościła wampirom z Podziemia.
Były to istoty stworzone i wyszkolone przez Rodzinę. Służyły jako narzędzia do wymierzania kar, czy wykonywania innych zadań na zlecenie. Jak się z czasem okazało, Fabien, ten, który na dobrą sprawę ocalił Loreen, był członkiem Podziemia. Jednym z najlepszych. Dlatego też ostatnią misję powierzono właśnie jemu. Rodzina wierzyła, że poradzi sobie i wkrótce zyskają coś, co pomoże im kontrolować nie tylko wampirzą rasę...
- Jakieś wieści z Paryża? - zamyślona Loreen nie zauważyła, kiedy do pomieszczenia weszła Annabelle, członkini Rodziny.
- Niestety nie. Ostatni kontakt nawiązaliśmy wczoraj. Od tamtej pory nic. - odpowiedziała.
- Loreen. Spróbuj nawiązać kontakt. Jeśli do dzisiejszego wieczora nic od niego nie dostaniemy, będziemy musieli działać inaczej, wiesz o tym. Jeśli więc ci na nim zależy, lepiej będzie jeśli się odezwie i będzie miał dobre wieści. - Annabelle spojrzała na dziewczynę z powagą, dostrzegając jej nieudolnie skrywany strach. Nie był to jednak strach przed osobą przełożonej. Była to raczej troska o kogoś, kto był bliski jej wampirzemu sercu.
- Zrobię co w mojej mocy... - szepnęła Loreen opuszczając wzrok. Popełniła błąd, okazała słabość. Starała się opanować, ale miała świadomość, że nic nie umknęło czujnemu oku członkini Rodziny. Kiedy ta wyszła, chwyciła za telefon, próbując połączyć się z przyjacielem. Jednak na próżno...

Nagły ból w zdrętwiałej nodze sprawił, że dziewczynie zaczęła wracać świadomość. Przekręciła się nieznacznie w fotelu, powoli otwierając oczy. Nie wiedziała, co się z nią dzieje, a obraz wokół dopiero nabierał ostrości. W międzyczasie do jej uszu dobiegły dźwięki układając się w melodię, którą rozpoznała dopiero po pierwszych wersach refrenu.
W tym momencie zaczęła składać fakty w całość. Nie jest w swoim pokoju w akademiku, nie budzi się w swoim miękkim łóżku, ale na twardym fotelu samochodowym. Dlaczego? Spojrzała na kierowcę i pisnęła z przerażenia.
- Co... Jak... Co się dzieje? Co ja tu robię? Kim ty jesteś? - mężczyzna uśmiechnął się nieznacznie nie zaszczycając pasażerki spojrzeniem.
- Po pierwsze dzień dobry. Po drugie, nie ważne jest to kim ja jestem, a raczej to, kim ty jesteś. I nie zamierzam ci zrobić krzywdy, chyba, że mnie do tego zmusisz...
- Człowieku, o co ci chodzi, gdzie mnie wieziesz?
- Wiesz co, jak spałaś wydawałaś się całkiem miłą osóbką...
- Zatrzymaj się! - powiedziała Sarah tonem nie znoszącym sprzeciwu. W całej swojej konsternacji i przerażeniu jakby zapomniała o wypitych poprzedniego wieczora litrach alkoholu i kacu. Jednak głowa nie zamierzała tak łatwo się poddawać.
- Boże, mój mózg... Nafaszerowałeś mnie czymś? - spojrzała z wyrzutem na kierowcę, który tylko zaśmiał się bezgłośnie.
- Skarbie, nie musiałem cię niczym faszerować, sama to zrobiłaś. Słyszałaś o czymś takim jak umiar w piciu? Zwłaszcza jak się ma tak słabą głowę?
- Powiedziałam, żebyś się zatrzymał! - rzuciła blondynka ignorując kąśliwe uwagi ze strony mężczyzny.
- Owszem, słyszałem. Ale nie zamierzam.
- Jak to? Dlaczego?
- Moim zadaniem jest cię gdzieś dostarczyć. I to zamierzam zrobić. Ale na pewno nie będę spełniał twoich zachcianek. - odpowiedział spokojnie Fabien. Sarah nie odpowiedziała, rzuciła mężczyźnie jedynie spojrzenie z gatunku tych, które w sprzyjających okolicznościach mogłyby zabijać i sięgnęła do kieszeni spodni. Jednak nie znalazła tam tego, co spodziewała się znaleźć. Właściwie to jej kieszenie w tej chwili były zupełnie puste.
- Złodzieju, oddaj mój telefon! - wrzasnęła, szybko jednak tego pożałowała, kiedy głowa po raz kolejny przypomniała jej o wypitych poprzedniego wieczoru procentach. Nagły ucisk w czaszce spowodował, że dziewczyna niechętnie, ale uspokoiła się nieco, próbując załatwić sprawę po dobroci.
- Dobra, powiedz czego chcesz, a zrobię wszystko, żebyś to dostał i mnie wypuścił.
- Kochana, naprawdę jestem pod wrażeniem twojego ofiarnego poświęcenia, ale jestem pewien, że nie jesteś w stanie dać mi tego, czego chcę. Da mi to ktoś, komu, że tak to ujmę, na tobie zależy.
- A kim jest ten ktoś?
- Tego się dowiesz w stosownym czasie. I nie ode mnie. Ale skoro już gawędzimy to powiedz, naprawdę mnie nie poznajesz? - Fabien spojrzał na blondynkę, a kącik jego ust uniósł się w szczerym uśmiechu.
- A powinnam? - dziewczyna skrzywiła się próbując przypomnieć sobie jakieś fakty związane z nieznajomym. Przyjrzała się dokładnie jego twarzy. I wtedy poczuła się tak, jakby nad jej głową właśnie zapaliła się żółta żarówka.
- To ty? Czyli... Nie zjawiłeś się tam w knajpie przez przypadek... -
- Nie.
- Obserwowałeś mnie.
- Tak.
- Dlaczego?
- Taka praca. - mężczyzna odpowiadał beznamiętnie, co powoli zaczynało irytować Sarę.
- Jesteś jakimś pieprzonym detektywem, czy agentem? - zapytała, po raz kolejny piorunując go wzrokiem.
- Pół na pół. I nie tylko.
- Faktycznie, treściwe wyjaśnienie.
- Polecam się. - Fabien posłał dziewczynie irytujący uśmiech, zupełnie jakby specjalnie chciał ją zdenerwować. Zaczęła przygotowywać jakąś ciętą ripostę odnośnie jego zachowania, kiedy zauważyła, że zjeżdżają z głównej drogi w las. Serce zabiło jej mocniej i znów spojrzała na kierowcę, tym razem z przerażeniem w oczach. Strach sparaliżował ją do tego stopnia, że nie śmiała o cokolwiek pytać, czy inaczej nawiązywać rozmowy z porywaczem.
Przejechali w milczeniu kilka kilometrów polną drogą. Na jej końcu znaleźli niedużą polanę. Noc dopiero się zaczynała, jednak księżyc był już wyraźnie widoczny i oświetlał przestrzeń wokół. Fabien zatrzymał auto na skraju polany i zgasił silnik.
- Co ty chcesz zrobić? - wydukała przerażona blondynka.
- Mam dla ciebie niespodziankę. Przedstawienie. Mam nadzieję, że lubisz teatr. Dowiesz się, kim jestem... Poniekąd. - odpowiedział posyłając jej cwany uśmiech – Wysiadaj.
Zrobiła to, o co prosił. Po chwili oboje stali obok bagażnika. Fabien obserwował uważnie każdy ruch dziewczyny, próbując przewidzieć odpowiedni moment, jednak jak na razie nic szczególnego się nie działo. Sarah patrzyła jak otwiera klapę i jak wyciąga stamtąd żywą dziewczynę. Brunetka uśmiechała się beztrosko, mimo związanych rąk i nóg i kleiła się do mężczyzny jakby zupełnie pozbawiona strachu i innych hamulców.
- Czym ty ją naćpałeś? - rzuciła z irytacją Sarah.
- Niczym. Zahipnotyzowałem.
- Co? - Fabien nie odpowiedział, wolał zaprezentować swoje umiejętności. Chwycił prawą ręką podbródek brunetki i patrząc głęboko w oczy powiedział:
- Dosyć. Teraz będziesz się bać, świadoma tego, co się z tobą dzieje, ale nie wolno ci krzyczeć ani uciekać.
Dziewczyna momentalnie spoważniała. Jej oczy wyrażały przerażenie, jednak nie była w stanie powiedzieć czegokolwiek, zupełnie tak, jakby ktoś zakleił jej usta. Sarah patrzyła na to co się dzieje nie wierząc własnym oczom. Już była mocno przestraszona, ale nie wiedziała, że to dopiero początek.
Fabien rzucił jej krótkie spojrzenie upewniając się, że dokładnie obserwuje jego poczynania. Mając pewność, że nic jej nie umknie, rozpoczął kolejny etap swojego planu. Skupił się teraz na bijącym szybko i głośno sercu brunetki. Powoli lewą ręką odchylił jej głowę tak, by mieć jak najlepszy dostęp to jej tętnicy szyjnej. Drugą ręką musnął jej delikatną skórę szyi, a to co wydarzyło się potem, trwało zaledwie kilka krótkich sekund. Oczy wampira przybrały szkarłatną barwę, a kły wysunęły się z dziąseł. Jednym sprawnym ruchem zatopił je w ciele brunetki, a słodka i ciepła ciecz powoli muskała jego podniebienie.
Sarah patrzyła na to z przerażeniem. Strach wziął nad nią górę i sparaliżował jej ciało, przez co nie była w stanie ruszyć się z miejsca. Jej oczy powiększone niemal dwukrotnie rejestrowały jak w słabym świetle księżyca bestia, którą jeszcze przed chwilą miała za człowieka, dokonywała okrutnego mordu na niewinnej istocie. Oddychała krótko i płytko nie mogąc uwierzyć w to, co widziała.
Po dłuższej chwili wampir oderwał się od swojej ofiary puszczając jej osuszone z życiodajnej cieczy ciało, które bezładnie osunęło się na miękką trawę. Jednak brunetce było już wszystko jedno...
Fabien spojrzał na Sarę. Jego usta zabrudzone krwią ciągle wykrzywiały się w obrzydliwym uśmiechu.
- A gdzie oklaski? - zapytał patrząc prosto w jej przerażone oczy. W odpowiedzi nie usłyszał nic, widział tylko jak dziewczyna, której najwyraźniej przeszedł początkowy paraliż zaczęła powoli cofać się, a w końcu rzuciła się biegiem między drzewa, gdzie spodziewała się znaleźć schronienie. Wampir przeklął siarczyście, jednak nie dlatego, że porwana mu uciekła, ale dlatego, że najwyraźniej miał nie tą dziewczynę, której potrzebował...
________________
Nowości w zakładkach:
Charakterystyka wampirów w opowiadaniu.
Bohaterowie (aktualnie Sarah i Fabien).
I jakby ktoś jeszcze nie widział: Trailer.

3 komentarze:

  1. Przeczytałam wszystko od deski do deski i chciałam podzielić się kilkoma spostrzeżeniami.
    Po pierwsze - gratuluję dialogów. Przyjemnie się je czyta, wypadają naturalnie. Postaci odzywają się stosownie do wieku i statusu społecznego, niektóre fragmenty są naprawdę jak z życia wzięte.
    Nie jestem wielką fanką powieści o wampirach, są tego setki, ale widzę, że Ty postarałaś się o bardziej rozwinięty świat przedstawiony niż to, że one gdzieś tam są i coś tam robią. Myślę, że jeśli skupisz się na tym bardziej, może być najlepszym aspektem opowiadania.
    Po pierwszym rozdziale myślałam, że Sarah będzie klasyczną Mary Sue, taka inteligentna, że aż stypendium, a jej to jakby nie obeszło. Miejscowa lala jej nie polubiła, pewnie jest zazdrosna, bo Sarah taka piękna. A tu nie, w dalszych rozdziałach nie ma śladu marysuizmu, Sarah ma swoje zdanie, ale jest w gruncie rzeczy w porządku, mężczyźni nie biegają za nią jak szczeniaczki. Szczególnie daje się polubić w dialogach.
    Jest tylko jeden problem - Fabien. Ja rozumiem, że on jest wampirem, ale jest też bucem i prostakiem. I sadystą. Jaki jest jego cel w przerażeniu Sary, skoro, jak sam wcześniej wspominał, mogłaby go skasować w mgnieniu oka? Może i wie, że nie jest jeszcze świadoma swoich mocy, ale po co robić sobie wroga w kimś, kto może zmiażdżyć go jednym palcem.
    Radzę nad nim popracować i to w inny sposób, niż dając mu Mroczną Przeszłość i Traumę. Szczególnie, jeśli między Sarah i Fabienem ma coś w przyszłości zaiskrzyć, bo o ile Sarah wzbudza sympatię, o tyle Fabien nie. Może na przykład bardzo zależeć mu na swojej rasie, a ludzi uważać za bydło na ubój, to by miało sens. Przeczytałam zakładkę bohaterowie, ale ona nie ma żadnego znaczenia, jeśli w samym tekście nie będzie pokazywał swojej łagodniejszej strony.
    Życzę weny i zapraszam w wolnej chwili do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybacz, że wpadam dopiero teraz. Jednak testy i szpital sprawnie uniemożliwiły mi zaglądanie do Ciebie.
    Wracając jednak do rozdziału. Napisany po mistrzowsku, jak zawsze. Uczucia Sarah były bardzo realne, a ta osóbka na początku jest bardzo intrygująca. Nie wiem, czy już to mówiłam, ale nie przepadam za historiami o wampirach. Jednak ten tutaj pan jest niesamowity i przypadł mi do gustu. To wszystko wychodzi Ci tak naturalni, choć przecież tyle tu magii! W najbliższych dniach postaram się nadrobić zaległości.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. trochę nielogicznie...w sensie, ze nie wiem czemu on nagle ją zabiera ze sobą i wiezie bogowie wiedzą gdzie... no masakra jakaś....

    OdpowiedzUsuń