Ciężkie chmury w
odcieniach grafitu zasłoniły całkowicie niebo nad wyspą. Coraz
silniejszy wiatr i wysokie, morskie fale rozbijające się o klify
zwiastowały nadchodzący sztorm. Loreen jednak bez lęku spoglądała
przez okno, obserwując odległy horyzont. Taka pogoda w tej części
świata była niemalże codziennością. Na tym kompletnym odludziu
chmury zakrywające słońce były sprzymierzeńcem.
Eternel du Chateau było
miejscem szczególnym. Ogromny zamek zbudowany na niewielkiej wyspie
stał się ostoją dla Uprzywilejowanych. Po setkach lat błąkania
się po różnych miejscach na świecie, to właśnie tutaj znaleźli
swoje miejsce. I to tutaj, jakieś dziewięćset lat wcześniej,
najstarsze wampiry stworzyły zalążek królestwa i zorganizowały
swą rasę w naród. Określili zasady obowiązujące wszystkich,
wprowadzili kary dla tych, którzy nie chcieli się podporządkować.
Przejęli kontrolę. I to właśnie wtedy określili siebie mianem
tych, którym powierzono największy przywilej – nieśmiertelność.
Kiedy z nieba zaczął
padać ulewny deszcz, Loreen odeszła od okna i zajęła miejsce przy
biurku. Nie mogła narzekać. W zamian za wykonywaną pracę dostała
dom i zyskała przyjaciół, którzy zastąpili jej bliskich.
Kilkadziesiąt lat wcześniej, o ironio, odebrał im życie jakiś
wampir, kiedy to pożywił się na jej rodzicach i siostrze, a ją
samą przemienił w krwiopijcę. Początkowo nienawidziła tego, czym
sie stała, ale spotkała Fabiena. Istota, która miała do końca
życia stanowić dla niej obiekt pogardy i nienawiści, pomogła jej
przetrwać najgorszy dla młodego wampira okres. Mężczyzna, być
może nie do końca będąc świadom tego, jaki ma wpływ na
nowicjuszkę, sprawił, że uporała się z bólem i zaakceptowała
to, czym się stała. A potem przywiózł ją tutaj. Do Eternel du
Chateau. I tu została, podejmując się zadania, które zleciła jej
Rodzina. Początkowo była jedną ze swego rodzaju sekretarek, teraz,
po latach doświadczenia, jako Sekretarz, sprawowała nad takowymi nadzór.
Praca Sekretariatu miała
jeden główny cel – kontrolę. Swoim istnieniem zapewniał kontakt
wampirów z całego świata z 'Wyspą Matką'. Loreen zaś była
pośrednikiem między Sekretariatem a Rodziną. Tym mianem nazywano
grupę najstarszych i najważniejszych wampirów, sprawujących
władzę w mrocznym królestwie.
Mimo upływu lat cała ta
rzeczywistość, ta wampirza społeczność zdawała się być dla
Loreen nierealna. Żyła tu, wśród nich, z dala od ludzkiej
cywilizacji, do której przecież niegdyś należała. Gdyby nie
zdobycze techniki nie miałaby pojęcia, jak wygląda współczesny
świat. Jednak ze względu na pełnione funkcje, nie mogła opuszczać
zamku. Tego zazdrościła wampirom z Podziemia.
Były to istoty stworzone
i wyszkolone przez Rodzinę. Służyły jako narzędzia do
wymierzania kar, czy wykonywania innych zadań na zlecenie. Jak się
z czasem okazało, Fabien, ten, który na dobrą sprawę ocalił
Loreen, był członkiem Podziemia. Jednym z najlepszych. Dlatego też
ostatnią misję powierzono właśnie jemu. Rodzina wierzyła, że
poradzi sobie i wkrótce zyskają coś, co pomoże im kontrolować
nie tylko wampirzą rasę...
- Jakieś wieści z
Paryża? - zamyślona Loreen nie zauważyła, kiedy do pomieszczenia
weszła Annabelle, członkini Rodziny.
- Niestety nie. Ostatni
kontakt nawiązaliśmy wczoraj. Od tamtej pory nic. - odpowiedziała.
- Loreen. Spróbuj
nawiązać kontakt. Jeśli do dzisiejszego wieczora nic od niego nie
dostaniemy, będziemy musieli działać inaczej, wiesz o tym. Jeśli
więc ci na nim zależy, lepiej będzie jeśli się odezwie i będzie
miał dobre wieści. - Annabelle spojrzała na dziewczynę z powagą,
dostrzegając jej nieudolnie skrywany strach. Nie był to jednak
strach przed osobą przełożonej. Była to raczej troska o kogoś,
kto był bliski jej wampirzemu sercu.
- Zrobię co w mojej
mocy... - szepnęła Loreen opuszczając wzrok. Popełniła błąd,
okazała słabość. Starała się opanować, ale miała świadomość,
że nic nie umknęło czujnemu oku członkini Rodziny. Kiedy ta
wyszła, chwyciła za telefon, próbując połączyć się z
przyjacielem. Jednak na próżno...
Nagły ból w zdrętwiałej
nodze sprawił, że dziewczynie zaczęła wracać świadomość.
Przekręciła się nieznacznie w fotelu, powoli otwierając oczy. Nie
wiedziała, co się z nią dzieje, a obraz wokół dopiero nabierał
ostrości. W międzyczasie do jej uszu dobiegły dźwięki układając
się w melodię, którą rozpoznała dopiero po pierwszych wersach
refrenu.
W tym momencie zaczęła
składać fakty w całość. Nie jest w swoim pokoju w akademiku, nie
budzi się w swoim miękkim łóżku, ale na twardym fotelu
samochodowym. Dlaczego? Spojrzała na kierowcę i pisnęła z
przerażenia.
- Co... Jak... Co się
dzieje? Co ja tu robię? Kim ty jesteś? - mężczyzna uśmiechnął
się nieznacznie nie zaszczycając pasażerki spojrzeniem.
- Po pierwsze dzień
dobry. Po drugie, nie ważne jest to kim ja jestem, a raczej to, kim
ty jesteś. I nie zamierzam ci zrobić krzywdy, chyba, że mnie do
tego zmusisz...
- Człowieku, o co ci
chodzi, gdzie mnie wieziesz?
- Wiesz co, jak spałaś
wydawałaś się całkiem miłą osóbką...
- Zatrzymaj się! -
powiedziała Sarah tonem nie znoszącym sprzeciwu. W całej swojej
konsternacji i przerażeniu jakby zapomniała o wypitych poprzedniego
wieczora litrach alkoholu i kacu. Jednak głowa nie zamierzała tak
łatwo się poddawać.
- Boże, mój mózg...
Nafaszerowałeś mnie czymś? - spojrzała z wyrzutem na kierowcę,
który tylko zaśmiał się bezgłośnie.
- Skarbie, nie musiałem
cię niczym faszerować, sama to zrobiłaś. Słyszałaś o czymś
takim jak umiar w piciu? Zwłaszcza jak się ma tak słabą głowę?
- Powiedziałam, żebyś
się zatrzymał! - rzuciła blondynka ignorując kąśliwe uwagi ze
strony mężczyzny.
- Owszem, słyszałem.
Ale nie zamierzam.
- Jak to? Dlaczego?
- Moim zadaniem jest cię
gdzieś dostarczyć. I to zamierzam zrobić. Ale na pewno nie będę
spełniał twoich zachcianek. - odpowiedział spokojnie Fabien. Sarah
nie odpowiedziała, rzuciła mężczyźnie jedynie spojrzenie z
gatunku tych, które w sprzyjających okolicznościach mogłyby
zabijać i sięgnęła do kieszeni spodni. Jednak nie znalazła tam
tego, co spodziewała się znaleźć. Właściwie to jej kieszenie w
tej chwili były zupełnie puste.
- Złodzieju, oddaj mój
telefon! - wrzasnęła, szybko jednak tego pożałowała, kiedy głowa
po raz kolejny przypomniała jej o wypitych poprzedniego wieczoru
procentach. Nagły ucisk w czaszce spowodował, że dziewczyna
niechętnie, ale uspokoiła się nieco, próbując załatwić sprawę
po dobroci.
- Dobra, powiedz czego
chcesz, a zrobię wszystko, żebyś to dostał i mnie wypuścił.
- Kochana, naprawdę
jestem pod wrażeniem twojego ofiarnego poświęcenia, ale jestem
pewien, że nie jesteś w stanie dać mi tego, czego chcę. Da mi to
ktoś, komu, że tak to ujmę, na tobie zależy.
- A kim jest ten ktoś?
- Tego się dowiesz w
stosownym czasie. I nie ode mnie. Ale skoro już gawędzimy to
powiedz, naprawdę mnie nie poznajesz? - Fabien spojrzał na
blondynkę, a kącik jego ust uniósł się w szczerym uśmiechu.
- A powinnam? -
dziewczyna skrzywiła się próbując przypomnieć sobie jakieś
fakty związane z nieznajomym. Przyjrzała się dokładnie jego
twarzy. I wtedy poczuła się tak, jakby nad jej głową właśnie
zapaliła się żółta żarówka.
- To ty? Czyli... Nie
zjawiłeś się tam w knajpie przez przypadek... -
- Nie.
- Obserwowałeś mnie.
- Tak.
- Dlaczego?
- Taka praca. - mężczyzna
odpowiadał beznamiętnie, co powoli zaczynało irytować Sarę.
- Jesteś jakimś
pieprzonym detektywem, czy agentem? - zapytała, po raz kolejny
piorunując go wzrokiem.
- Pół na pół. I nie
tylko.
- Faktycznie, treściwe
wyjaśnienie.
- Polecam się. - Fabien
posłał dziewczynie irytujący uśmiech, zupełnie jakby specjalnie
chciał ją zdenerwować. Zaczęła przygotowywać jakąś ciętą
ripostę odnośnie jego zachowania, kiedy zauważyła, że zjeżdżają
z głównej drogi w las. Serce zabiło jej mocniej i znów spojrzała
na kierowcę, tym razem z przerażeniem w oczach. Strach sparaliżował
ją do tego stopnia, że nie śmiała o cokolwiek pytać, czy inaczej
nawiązywać rozmowy z porywaczem.
Przejechali w milczeniu
kilka kilometrów polną drogą. Na jej końcu znaleźli niedużą
polanę. Noc dopiero się zaczynała, jednak księżyc był już
wyraźnie widoczny i oświetlał przestrzeń wokół. Fabien
zatrzymał auto na skraju polany i zgasił silnik.
- Co ty chcesz zrobić? -
wydukała przerażona blondynka.
- Mam dla ciebie
niespodziankę. Przedstawienie. Mam nadzieję, że lubisz teatr.
Dowiesz się, kim jestem... Poniekąd. - odpowiedział posyłając
jej cwany uśmiech – Wysiadaj.
Zrobiła to, o co prosił.
Po chwili oboje stali obok bagażnika. Fabien obserwował uważnie
każdy ruch dziewczyny, próbując przewidzieć odpowiedni moment,
jednak jak na razie nic szczególnego się nie działo. Sarah
patrzyła jak otwiera klapę i jak wyciąga stamtąd żywą
dziewczynę. Brunetka uśmiechała się beztrosko, mimo związanych
rąk i nóg i kleiła się do mężczyzny jakby zupełnie pozbawiona
strachu i innych hamulców.
- Czym ty ją naćpałeś?
- rzuciła z irytacją Sarah.
- Niczym.
Zahipnotyzowałem.
- Co? - Fabien nie
odpowiedział, wolał zaprezentować swoje umiejętności. Chwycił
prawą ręką podbródek brunetki i patrząc głęboko w oczy
powiedział:
- Dosyć. Teraz będziesz
się bać, świadoma tego, co się z tobą dzieje, ale nie wolno ci
krzyczeć ani uciekać.
Dziewczyna momentalnie
spoważniała. Jej oczy wyrażały przerażenie, jednak nie była w
stanie powiedzieć czegokolwiek, zupełnie tak, jakby ktoś zakleił
jej usta. Sarah patrzyła na to co się dzieje nie wierząc własnym
oczom. Już była mocno przestraszona, ale nie wiedziała, że to
dopiero początek.
Fabien rzucił jej
krótkie spojrzenie upewniając się, że dokładnie obserwuje jego
poczynania. Mając pewność, że nic jej nie umknie, rozpoczął
kolejny etap swojego planu. Skupił się teraz na bijącym szybko i
głośno sercu brunetki. Powoli lewą ręką odchylił jej głowę
tak, by mieć jak najlepszy dostęp to jej tętnicy szyjnej. Drugą
ręką musnął jej delikatną skórę szyi, a to co wydarzyło się
potem, trwało zaledwie kilka krótkich sekund. Oczy wampira
przybrały szkarłatną barwę, a kły wysunęły się z dziąseł.
Jednym sprawnym ruchem zatopił je w ciele brunetki, a słodka i
ciepła ciecz powoli muskała jego podniebienie.
Sarah patrzyła na to z
przerażeniem. Strach wziął nad nią górę i sparaliżował jej
ciało, przez co nie była w stanie ruszyć się z miejsca. Jej oczy
powiększone niemal dwukrotnie rejestrowały jak w słabym świetle
księżyca bestia, którą jeszcze przed chwilą miała za człowieka,
dokonywała okrutnego mordu na niewinnej istocie. Oddychała krótko
i płytko nie mogąc uwierzyć w to, co widziała.
Po dłuższej chwili
wampir oderwał się od swojej ofiary puszczając jej osuszone z
życiodajnej cieczy ciało, które bezładnie osunęło się na
miękką trawę. Jednak brunetce było już wszystko jedno...
Fabien spojrzał na Sarę.
Jego usta zabrudzone krwią ciągle wykrzywiały się w obrzydliwym
uśmiechu.
- A gdzie oklaski? -
zapytał patrząc prosto w jej przerażone oczy. W odpowiedzi nie
usłyszał nic, widział tylko jak dziewczyna, której najwyraźniej
przeszedł początkowy paraliż zaczęła powoli cofać się, a w
końcu rzuciła się biegiem między drzewa, gdzie spodziewała się
znaleźć schronienie. Wampir przeklął siarczyście, jednak nie
dlatego, że porwana mu uciekła, ale dlatego, że najwyraźniej miał
nie tą dziewczynę, której potrzebował...
________________
Nowości w zakładkach:
Charakterystyka wampirów w opowiadaniu.
Bohaterowie (aktualnie Sarah i Fabien).
I jakby ktoś jeszcze nie widział: Trailer.
________________
Nowości w zakładkach:
Charakterystyka wampirów w opowiadaniu.
Bohaterowie (aktualnie Sarah i Fabien).
I jakby ktoś jeszcze nie widział: Trailer.
Przeczytałam wszystko od deski do deski i chciałam podzielić się kilkoma spostrzeżeniami.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - gratuluję dialogów. Przyjemnie się je czyta, wypadają naturalnie. Postaci odzywają się stosownie do wieku i statusu społecznego, niektóre fragmenty są naprawdę jak z życia wzięte.
Nie jestem wielką fanką powieści o wampirach, są tego setki, ale widzę, że Ty postarałaś się o bardziej rozwinięty świat przedstawiony niż to, że one gdzieś tam są i coś tam robią. Myślę, że jeśli skupisz się na tym bardziej, może być najlepszym aspektem opowiadania.
Po pierwszym rozdziale myślałam, że Sarah będzie klasyczną Mary Sue, taka inteligentna, że aż stypendium, a jej to jakby nie obeszło. Miejscowa lala jej nie polubiła, pewnie jest zazdrosna, bo Sarah taka piękna. A tu nie, w dalszych rozdziałach nie ma śladu marysuizmu, Sarah ma swoje zdanie, ale jest w gruncie rzeczy w porządku, mężczyźni nie biegają za nią jak szczeniaczki. Szczególnie daje się polubić w dialogach.
Jest tylko jeden problem - Fabien. Ja rozumiem, że on jest wampirem, ale jest też bucem i prostakiem. I sadystą. Jaki jest jego cel w przerażeniu Sary, skoro, jak sam wcześniej wspominał, mogłaby go skasować w mgnieniu oka? Może i wie, że nie jest jeszcze świadoma swoich mocy, ale po co robić sobie wroga w kimś, kto może zmiażdżyć go jednym palcem.
Radzę nad nim popracować i to w inny sposób, niż dając mu Mroczną Przeszłość i Traumę. Szczególnie, jeśli między Sarah i Fabienem ma coś w przyszłości zaiskrzyć, bo o ile Sarah wzbudza sympatię, o tyle Fabien nie. Może na przykład bardzo zależeć mu na swojej rasie, a ludzi uważać za bydło na ubój, to by miało sens. Przeczytałam zakładkę bohaterowie, ale ona nie ma żadnego znaczenia, jeśli w samym tekście nie będzie pokazywał swojej łagodniejszej strony.
Życzę weny i zapraszam w wolnej chwili do siebie.
Wybacz, że wpadam dopiero teraz. Jednak testy i szpital sprawnie uniemożliwiły mi zaglądanie do Ciebie.
OdpowiedzUsuńWracając jednak do rozdziału. Napisany po mistrzowsku, jak zawsze. Uczucia Sarah były bardzo realne, a ta osóbka na początku jest bardzo intrygująca. Nie wiem, czy już to mówiłam, ale nie przepadam za historiami o wampirach. Jednak ten tutaj pan jest niesamowity i przypadł mi do gustu. To wszystko wychodzi Ci tak naturalni, choć przecież tyle tu magii! W najbliższych dniach postaram się nadrobić zaległości.
Pozdrawiam :*
trochę nielogicznie...w sensie, ze nie wiem czemu on nagle ją zabiera ze sobą i wiezie bogowie wiedzą gdzie... no masakra jakaś....
OdpowiedzUsuń