poniedziałek, 12 stycznia 2015

4. JUTRO BĘDZIESZ MOJA

Jednym zwinnym ruchem głowy przylgnął do szyi dziewczyny, zatapiając kły w jej tętnicy. Na raz ciepła, lekko słodkawa ciecz zaczęła spływać po jego podniebieniu, rozbudzając niezwykłe instynkty i pragnienia, których nie sposób było powstrzymać.
Puls, który początkowo był szybki i wyraźny, teraz zaczynał słabnąć. Jednak jedyne, czego w tej chwili pragnął wampir to pić, żywić się, wyssać z niej krew co do ostatniej kropli. Niestety, ten niezwykły moment przyjemności został przerwany przez głośny, przeraźliwy pisk, który dobiegał zza jego pleców. Nie chętnie oderwał się od ofiary i schowawszy kły, odwrócił się. Puścił niemal całkowicie opróżnione z życiodajnej cieczy ciało, które z impetem upadło na stertę śmieci, które wysypały się z przepełnionego kontenera. Wiedział, co musi zrobić, wiedział, że musi się pozbyć świadka. Tym bardziej, że oznaczało to podwojenie posiłku.
Uśmiechnął się blado do dziewczyny i już miał ruszyć w jej kierunku, kiedy ona mimo przerażenia, rzuciła się biegiem w stronę głównej ulicy, w stronę tłumu... Syknął z wściekłością i przeklął siarczyście pod nosem. Nie mógł jej gonić, nie mógł się ujawnić. Jeden świadek to i tak o wiele za dużo. W myślach już układał plan co zrobić, kiedy los zdecydował za niego. Zobaczył zbliżające się z dużą prędkością auto, potem pisk opon, dźwięk uderzenia. Nie musiał tego oglądać, by wiedzieć co się stało. Nie miała prawa tego przeżyć...

Obecnie.
- Od wypadku minęło dopiero kilka dni, wszyscy musimy się uzbroić w cierpliwość... - przytłumione głosy odbijały się echem w jej uszach. Nie wiedziała gdzie jest, nie wiedziała, co się z nią dzieje. Ciągle miała zamknięte oczy, ale świadomość powróciła, choć jeszcze nie w pełni. W końcu zdecydowała się unieść powieki.
Jasne światło początkowo raziło jej czułe źrenice, ale powoli się do niego przyzwyczajała. Po dłuższej chwili zaczęła dostrzegać zarysy rzeczy i postaci, które nagle rozpierzchły się, ustawiając się wokół niej.
- Dziecko, słyszysz mnie? Córeczko... - słyszała rozpaczliwy głos. Po chwili uświadomiła sobie do kogo należał. Do jej matki...
- Jestem doktor Lacroix, jeśli słyszysz mnie i rozumiesz, mrugnij dwa razy. - patrzyła tępo przed siebie, kiedy rudowłosa kobieta pochyliła się nad nią. Z bliska odróżniła jej twarz od pozostałych, jeszcze rozmazanych obrazów. Mrugnęła.
- Posłuchaj uważnie, miałaś wypadek, ale jesteś teraz w szpitalu. Tu jesteś bezpieczna. - dziewczyna dostrzegła troskliwy uśmiech na twarzy lekarki. - Czy pamiętasz jak masz na imię? Spróbuj je wypowiedzieć... - po tych słowach nastała trwająca, przynajmniej w mniemaniu zebranych w pomieszczeniu osób, wieki cisza. Dopiero po chwili przerwał ją niepewny szept:
- Pamiętam... Nina...
- Czy możesz powtórzyć głośniej?
- Nina. Mam na imię Nina.

Wieść o tym, że Nina wybudziła się ze śpiączki, rozniosła się po okolicy w tempie ekspresowym. Najpierw wśród bliskich, przyjaciół, aż dotarła na uczelnię, gdzie odbiła się szerokim echem. Znów wszyscy rozmawiali o niej i jej zmarłej przyjaciółce. Nawet gazety rozpisywały się o niej, nazywając jej ozdrowienie cudownym.
Wielu pokładało nadzieję w Ninie wierząc, że dzięki niej poznają prawdę o tajemniczej śmierci szkolnej piękności. Do tego szerokiego grona należał też, a może w szczególności, detektyw Daniel Blanc. Jeszcze tego samego dnia, kiedy otrzymał informację o poprawie w stanie zdrowia dziewczyny, pojechał do szpitala i wszedł na oiom, na którym jeszcze leżała Nina.
- Dzień dobry, detektyw Blanc. - wszedł do sali bez zbędnych uprzejmości i nie dał się wyprosić pielęgniarce. Pomachał jej tylko przed nosem odznaką i kazał wyjść.
- Pamiętasz co się wydarzyło? - zaczął wypytywać dziewczynę, która tylko spojrzała na niego tępo swoimi zmęczonymi oczami w kolorze bursztynu.
- Słuchaj, wiem, że ci się polepszyło i jesteś w stanie mówić, więc muszę cię przesłuchać, żeby dowiedzieć się, co przydarzyło się twojej koleżance. Więc, pamiętasz cokolwiek?
- Pamiętam... - szepnęła. - Było ciemno. Ona była pijana, wyszła. Sama, a prosiłam, żeby na mnie zaczekała. - Nina mówiła powoli, wyraźnie ją to męczyło, ale policjant trwał w uporze. Chciał poznać prawdę za wszelką cenę. - Tam, przy śmietniku był jakiś facet...
- Co pan tu do jasnej cholery robi? Proszę wyjść natychmiast! - rozwścieczona doktor Lacroix wpadła do sali niczym burza, zaalarmowana przez pielęgniarkę.
- Proszę się uspokoić, jestem z policji. Muszę ją przesłuchać. - odpowiedział Blanc hardo, ale z opanowaniem.
- Oczywiście, przesłucha ją pan, ale kiedy będzie w stanie rozmawiać. W tej chwili jako jej lekarz prowadzący uprzejmie proszę, aby dał pan spokój chorej. I proszę jej więcej nie niepokoić, a szybciej porozmawiacie.
- Pani nie rozumie. Śledztwo utknęło w martwym punkcie, nie mamy żadnego punktu zaczepienia. Muszę przesłuchać świadka! - rzucił Blanc, coraz bardziej się niecierpliwiąc.
- Proszę opuścić szpital, albo skontaktuję się z pańskim przełożonym i poinformuję go, że zakłóca pan spokój pacjentów. Proszę mi uwierzyć na słowo, że potrafię być przekonująca. - nieustępliwa lekarka działała ostro detektywowi na nerwy. Zacisnął jednak zęby i ruszył w stronę wyjścia, próbując opanować nerwy. Nie zamierzał się łatwo poddać, ale w tym momencie musiał odpuścić, bo jeszcze chwila a zrobiłby lub powiedziałby coś, co mogło niekorzystnie odbić się na jego policyjnej karierze.

- Gdzie ty do diaska jesteś? Ściągnięcie dziewczyny jest zadaniem ponad twoje siły? - karcący głos Loreen był bardziej irytujący niż zwykle.
- Spokojnie, nie piekl się tak. Żeby się do niej zbliżyć muszę wiedzieć o niej coś więcej niż imię i adres, a to wymaga obserwacji. Z resztą, od kiedy mam obowiązek ci się tłumaczyć?
- Nie mi, tylko tym na górze. Zaczynają się niecierpliwić.
- O no wybacz, ale chyba zapominacie, że ta panna nie jest zwykłą nastolatką. Bez większego problemu mogłaby mnie skasować. Jeśli chcę przeżyć, muszę być ostrożny. Jak wam się to nie podoba, to nie mój problem. Ja się tu na siłę nie pchałem. - Fabien ostatnie zdanie wręcz wykrzyczał do słuchawki, po czym rozłączył się i rzucił telefon na siedzenie pasażera.
- Jeszcze się wszyscy zdziwicie. - mruknął, zaciskając dłonie na kierownicy. Po chwili odpalił silnik, wrzucił pierwszy bieg i wcisnął pedał gazu z całą swoją siłą. Na parkingu przed hotelem znów zostawił po sobie nieprzyjemny odór i ślady spalonych opon.

Nie minęło więcej niż dwadzieścia minut, gdy zaparkował auto przed uczelnią. Wiedział, że dziewczyna wkrótce powinna kończyć zajęcia. Rozsiadł się wygodnie na fotelu i żeby umilić sobie czas oczekiwania, sięgnął po gazetę. Kartkował strony, gdy jego uwagę przykuł krótki artykuł na trzeciej stronie. Czytał powoli, łącząc ze sobą kolejne fakty. Kiedy skończył wplótł palce w swoje kruczoczarne włosy i zastygł w bezruchu, by za chwilę dać upust wściekłości wyżywając się na kierownicy. W przerwach między kolejnymi uderzeniami dało się słyszeć siarczyste przekleństwa. Kiedy już się uspokoił spojrzał w stronę uczelni. Tłum ludzi wylewał się z frontowych drzwi, niczym uwolniona wodna fala. Wśród nich była też ona.
- Dostałaś od losu jeden dodatkowy dzień. Wykorzystaj go dobrze, bo jutro już będziesz moja... - szepnął, po czym odpalił silnik i ruszył do centrum miasta.

3 komentarze:

  1. Jej! Nina wybudzona ze śpiączki, do tego nerwowy detektyw i ten uroczy wampir! To opowiadanie jest genialne. Zdecydowanie genialne. Jestem ciekawa jak Sarah wykorzysta ten dzień i kto będzie pierwszy przy wybudzonej ze śpiączki - wampir czy detektyw? Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :>
    I przy okazji pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie umiem się wciągnąć w treść o wampierach XDostatnio nie przepadam za nimi tak jak dawniej...ale spokojnie może wpadnę na nowo w miłosc do nich czytajac twe opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominuje cię do Liebster Award: http://hiccup-and-friends.blogspot.com. Zła ja ;)

    OdpowiedzUsuń