- Dostałaś od losu
jeden dodatkowy dzień. Wykorzystaj go dobrze, bo jutro już będziesz
moja... - cichy, nie do końca wyraźny głos odbił się echem w
głowie Sary. Zaskoczona zatrzymała się i nerwowo rozejrzała
dookoła.
- Co jest? - spytała
Noémie
- Nie wiem, coś mi się
chyba przewidziało.
- A ok. To co idziesz
dzisiaj ze mną na tą domówkę?
- Daruj. Jestem padnięta,
chcę odpocząć...
- Skarbie, odpoczniesz!
Jest piątek, dziś imprezujemy, a cały weekend możemy się byczyć
do woli.
- Z tobą? Trochę trudno
w to uwierzyć. - Sarah spojrzała na przyjaciółkę z
niedowierzaniem, jednak na jej ustach ciągle gościł uśmiech.
Ciemnowłosa odwzajemniła go i objęła serdecznie koleżankę.
- To co, widzimy się o
szóstej?
- Ehh, o siódmej. Chcę
chociaż godzinkę się zdrzemnąć. - Noémie w końcu dała za
wygraną i zgodziła się na spotkanie godzinę później. Wkrótce
dotarły do akademika i każda zniknęła za drzwiami swojego pokoju.
Mimo świadomości, że
leżąca w szpitalu dziewczyna raczej nie ucieknie, usiłował
wykrzesać z silnika starego Mustanga tyle mocy, ile tylko było
możliwe. Musiał tam jak najszybciej dotrzeć i zakończyć sprawę.
Jego poważna w tej chwili twarz kazała myśleć, że jest
nadzwyczaj skupiony na zadaniu, które miał wykonać. Było jednak
zupełnie inaczej. W jego głowie echem odbijało się jedno pytanie.
Dlaczego? Dlaczego ona przeżyła, a właściwie jakim cudem?
Dlaczego był tak nierozsądny, a wręcz głupi, pozostawiając ją
samą sobie? Po raz kolejny jego zbytnia pewność siebie mogła
spieprzyć mu życie. Szczerze mówiąc, jeśli zawali, to zginie.
Wiedział, że nie może sobie pozwolić na taką lekkomyślność, a
tymczasem zachował się jak kompletny amator. Teraz trzeba było to
naprawić.
W małym wielobranżowym
sklepiku naprzeciwko szpitala kupił niebieskiego pluszaka. Nie miał
zielonego pojęcia o upodobaniach dziewczyny, ale nie mógł pójść
z pustymi rękami. Przyjaciele zawsze coś przynoszą...
- Dzień dobry. Szukam
koleżanki, trafiła tu po wypadku samochodowym. - Fabien uśmiechnął
się delikatnie do młodej blondynki stojącej za ladą.
- Jak ma na nazwisko? -
pielęgniarka spytała, chcąc określić o którą konkretnie
pacjentkę chodziło przystojnemu brunetowi. Ten jednak zawahał się,
bo w całym zamieszaniu jakby zapomniał, że przecież nie ma
pojęcia, jak ta panna się nazywa...
- Nina! - nagłe
olśnienie przyszło w ostatniej możliwej chwili. Tak przynajmniej
pisali o niej w gazecie.
- A nazwisko? -
dopytywała pielęgniarka. I tu pojawił się problem, bo tego w
gazecie już nie podali. Fabien próbował wymyślić coś na
poczekaniu, ale jak na złość żaden dobry i wiarogodny sposób
wyjaśnienia tego, że nie zna nazwiska koleżanki, nie raczył się
pojawić.
Wtedy przeciągającą
się niezręczną ciszę przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu.
- Przepraszam... -
powiedziała blondynka i podniosła słuchawkę. To był ten moment.
Szansa, którą mógł wykorzystać. Kiedy tylko pielęgniarka zajęta
rozmową pochyliła głowę nad jakimiś papierami, wampir wszedł na
oddział.
- Bułka z masłem... -
wymamrotał pod nosem. Teraz wystarczyło znaleźć Ninę. I coś jej
zrobić. Tylko co? Śmierć wydawała się najlepszym rozwiązaniem,
ale nie miał pewności, czy uda mu się osiągnąć cel, kiedy wokół
kręciło się tyle ludzi. Z kolei groźba, co wiedział z
doświadczenia, mogła nie wystarczyć. Musiał więc posunąć się
do najmniej przyjemnego dla niego rozwiązania. Nie lubił tego, bo
był przekonany, że wspomnienia to coś, czego człowiekowi nikt i
nic nie może, nie ma prawa odbierać. Znał wartość utraconej
przeszłości; to zupełnie tak, jakby ktoś wydarł kartkę z
twojego pamiętnika i chociaż wiesz, że jej tam brakuje, to w żaden
sposób nie jesteś w stanie jej odtworzyć. Naprawdę wolał kogoś
zabić i zakończyć jego męki nierozerwalnie powiązane z ludzkim
żywotem. W pewnym sensie niektórym w ten sposób pomagał. Ale
skazać kogoś na długie lata życia w ciągłej niepewności i
świadomej niewiedzy? To już była skrajna podłość.
Szedł długim korytarzem
na pierwszym piętrze, kiedy zza rogu wyszło dwóch pielęgniarzy,
pchających łóżko ze śpiącą pacjentką. Rozpoznał ją od razu.
Zatrzymał się i udając głębokie zainteresowanie wiszącym na
ścianie plakatem, pozwolił się wyminąć. Kątem oka obserwował,
jak pielęgniarze odstawiają chorą do ostatniego w tym holu pokoju
i jak wychodzą, zostawiając uchylone drzwi. Upewniwszy się, że
nikt mu się nie przygląda, ruszył w ich kierunku.
Delikatne skrzypnięcie
oznajmiło przybycie gościa. Jednak w pomieszczeniu nie było
nikogo, oprócz śpiącej Niny. Nieświadoma czyhającego zagrożenia
oddychała powoli i spokojnie, korzystając z chwili odpoczynku,
która z pewnością należała jej się po tym, co przeszła. Fabien
podszedł cicho do łóżka i chwytając dziewczynę za ramię
delikatnie poruszał jej ciałem.
- Hej. - powiedział,
kiedy Nina powoli zaczęła otwierać zaspane oczy. - Masz gościa.
- Kim ty jesteś? -
spytała, dostrzegając jedynie zarysy sylwetki. Stojąca na półce
nocnej lampka była w tej chwili zgaszona, więc wokół panował
mrok. Kiedy jednak mężczyzna nachylił się nieco, snop światła
padający zza uchylonych drzwi pomógł jej rozpoznać gościa. Nie
miała wątpliwości, że to właśnie on.
- Nie, nie piszcz. -
Fabien zatkał jej usta dłonią widząc, że chce wezwać pomocy.
Spojrzał jej prosto w oczy, a kiedy jej źrenice zaczęły się
powiększać, wyszeptał:
- Nie bój się mnie. Nie
skrzywdzę cię, więc nie ma potrzeby krzyczeć, czy prosić
kogokolwiek o pomoc. Chcę tylko pogadać, więc bądź spokojna.
Podziałało. Dziewczyna
w jednej chwili się opanowała, a kiedy mężczyzna zabrał dłoń
z jej ust, zapytała:
- O czym chcesz
rozmawiać?
- O tym co wiesz, a wiesz
o wiele za dużo. Musimy to naprawić.
- Co zamierzasz zrobić?
- Najprościej i
najskuteczniej byłoby cię zabić, ale tym razem zrobimy coś
innego. Będziesz żyć, ale nie będziesz pamiętać, że
kiedykolwiek mnie spotkałaś.
- Jak to? - Nina
spojrzała na gościa wzrokiem mieszającym zaskoczenie z
przerażeniem. Tymczasem mężczyzna usiadł koło niej na łóżku,
zbliżył się do niej i znów spojrzał głęboko w oczy. Jej
źrenice powiększyły się i Fabien zaczął opowiadać dziewczynie
to, co powinna pamiętać:
- Zapomnisz o tym, że
kiedykolwiek mnie widziałaś. Widziałaś sylwetkę mężczyzny,
który zabił Giséle, ale nie wiesz, jak wyglądał. Chyba miał
blond włosy. W ręku trzymał nóż, którym poderżnął twojej
koleżance gardło. Zapomnisz też, że widziałaś mnie dzisiaj.
Wróciłaś z badań i smacznie spałaś, śniła ci się Giséle,
powiedziała, że u niej wszystko w porządku. A teraz zaśnij i
śpij. Odpoczywaj. A o mnie zapomnij...
Dziewczyna kiwnęła
delikatnie głową i jakby na rozkaz stała się śpiąca. Zamknęła
oczy i wtuliła głowę w miękką poduszkę. Fabien z uśmiechem na
twarzy wstał i zadowolony z efektu ruszył w kierunku wyjścia.
Problem rozwiązany. Nikt nie musi o tym wiedzieć.
Głośna muzyka,
nieskromne ilości alkoholu i nie tylko. Tak wyglądała domówka
urządzona w małym mieszkanku w starej kamienicy niedaleko centrum.
Sarah cały czas zastanawiała się, jak ponad pięćdziesięcioosobowa
grupa mieści się na tak niewielkim metrażu. Dochodziła druga nad
ranem, większość ludzi była już mocno wstawiona i szukała
wolnego miejsca w kątach pokojów. Na łóżka nie było co liczyć
– już dawno były zajęte.
- Ja idę do domu... -
wymamrotała Sarah do półprzytomnej Noémie. Nie doczekawszy się
jednak z jej strony żadnej reakcji, dała za wygraną i chwiejnym
krokiem ruszyła do wyjścia. Starała się nie przesadzać dzisiaj,
nie miała ochoty na męczącego kaca przez najbliższe dni. Ale jak
można unikać alkoholu na studenckiej domówce?
Zeszła schodami na dół
i kiedy otworzyła drzwi kamienicy niemalże zachłysnęła się
świeżym powietrzem. Dopiero teraz uświadomiła sobie jak duszno
było w mieszkaniu na drugim piętrze. Oparła się o ścianę i nie
mogąc poradzić sobie z zawrotami głowy osunęła się, siadając
na ziemi. Nie chciała zasypiać, chciała wrócić do akademika, do
swojego łóżka, ale to było od niej silniejsze. Powoli traciła
kontakt z rzeczywistością.
Jedyne co zdążyła
zarejestrować to fakt, że ktoś do niej podszedł i chyba podniósł
z ziemi, może nawet wziął na ręce. Nie była pewna. Zasnęła.
_______________
Przepraszam za dość długą nieobecność. Ale niestety, mam kłopoty z regularnością. ;p
Mam dla Was istotną informację. Od dziś publikuję jako
_______________
Przepraszam za dość długą nieobecność. Ale niestety, mam kłopoty z regularnością. ;p
Mam dla Was istotną informację. Od dziś publikuję jako
Z opóźnieniem, ale jestem i przeczytałam. Rozdział cud-miód. Jak zwykle.
OdpowiedzUsuńA więc usuniecie pamięci! Nieźle, choć to rzeczywiście okropne. Sarah zasnęła przed kamienicą! Wow.
Wiem, ze komentarz do bani, ale nic więcej nie wykrzesam, bo źle sie czuje. Wybacz :<
Pozdrawiam!
Nie przejmuj się, ważne że w ogóle byłaś, przeczytałaś i oceniłaś. I za to jestem Ci wdzięczna. Rozprawka innym razem, hehehe xD
UsuńZdrówka. ;)
Hej!
OdpowiedzUsuńDopiero trafiłam na Twojego bloga i muszę powiedzieć, ze mnie zaskoczyłaś, ale pozytywnie :)
Opowiadanie jest ciekawe. A co do tego rozdziału: uważam, że jest świetny! Naprawdę. Tylko mogłoby być dłużej, bo fajnie się czyta. Czekam z niecierpliwością na nexta ;) Mam nadzieję, że nie każesz mi długo czekać :D Także mnóstwo weny życzę :**
Jeśli byś chciała i miała chwilę, serdecznie zapraszam do mnie, może Cię zainteresuje, byłoby miło ;)
http://wtajemniczenipoczatekkonca.blogspot.com/
Pozdrawiam,
Juliet
Hej! Bardzo jest mi miło, widząc nową czytelniczkę! :) Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę, będę starać się jeszcze bardziej. ;p
UsuńCo do rozdziału - wkrótce powinien się pojawić, aczkolwiek nie mam pomysłu na opisanie pewnej sceny, dość istotnej.. Ale postaram się streścić. ;)
Dzięki, że wpadłaś. Pozdrawiam.
Merenwen.
Jak umiejscowiłaś tę imprezę czasowo, PRZED czy PO akcji w barze?
OdpowiedzUsuńDrugie pytanie: czy Fabien dostał jej zdjęcie/portret, czy szukał jej na chybił-trafił?
Witaj.
UsuńJeśli chodzi o pierwsze pytanie: spotkanie w barze miało miejsce przed opisaną na końcu tego rozdziału imprezą.
Drugie pytanie: na pewno nie szukał jej na chybił trafił, miał pewne informacje na jej temat, ale szczegóły dotyczące tego, jak to było z szukaniem Sary, pojawią się w kolejnych rozdziałach: 8, najpóźniej w 9. :)
Pozdrawiam.
trochę dziwnie wygląda ta hipnoza. nie wiem...czegoś brakuje mi w tym całym fakcie...nie wiem...
OdpowiedzUsuń