- Jaki Fabien? - Noémie
siedziała właśnie na schodach prowadzących na drugie piętro,
trzymając w ręku kartkę, którą poprzedniej nocy znalazła Sarah.
- Problem w tym, że nie
mam pojęcia... - zirytowała się blondynka
- Ok. Ktoś albo znalazł
kiepski i mało romantyczny sposób, żeby cię wyrwać, albo
zwyczajnie robi sobie z ciebie jaja...
- Stawiam raczej na to
drugie. Pytanie tylko kim ten ktoś jest? Znasz jakiegoś Fabiena z
uczelni? - Sarah spojrzała pytająco na koleżankę.
- No właściwie to nie,
chyba, że bierzemy też pod uwagę profesorów grubo po
sześćdziesiątce... Wtedy tak, znam jednego...
- Proszę cię, ja pytam
na poważnie...
- A ja na poważnie
odpowiadam. Koleś wykłada coś na germanistyce. Nie pamiętam
dokładnie.
- W każdym bądź razie
nie uczy nas, a to oznacza, że raczej mnie nie zna. Więc odpada.
Ale wiesz co... - zaczęła Sarah, ale zawahała się i tylko głęboko
westchnęła.
- Ej, co jest? - Noémie
spojrzała na koleżankę z zaniepokojeniem.
- Pamiętasz tego kolesia
z baru?
- Myślisz, że to może
być on?
- To jedyna osoba, którą
tutaj spotkałam, nie poznając przy tym jej imienia...
- Ma to sens... - Noémie
zamyśliła się. - Chociaż tak właściwie to nie do końca, bo
niby jak cię znalazł, nie wiedząc o tobie na dobrą sprawę nic,
poza tym jak wyglądasz? Jak miałby się dostać do twojego pokoju?
Wdrapał się przez okno? Na trzecie piętro? Proszę cię...
- Nie wiem, Noémie. Ale
jeśli nie on to kto? Przysięgam, że jak się w końcu tego dowiem,
to powyrywam temu komuś nogi z...
- Oh, nie bądź taka
drastyczna... - zaśmiała się brunetka, obejmując koleżankę w
pocieszającym geście.
Kilka dni wcześniej.
Dzień imprezy.
Warkot silnika, unoszący
się w powietrzu zapach spalin i praktycznie nie kończąca się
szara nitka szosy przed maską. To było to, co uwielbiał
najbardziej. Nie lubił zmieniać miejsc pobytu, ale jeśli wiązało
się to ze spędzeniem kilku albo nawet kilkunastu godzin za kółkiem,
godził się na to. Nie czuł zmęczenia, wręcz przeciwnie, jazda
sprawiała, że się relaksował. A miał przed czym. Miał pełną
świadomość tego, że jedzie do Paryża nie na wycieczkę, ale by
wypełnić powierzone mu zadanie.
Głos w radiu właśnie
poinformował, że dochodziła dwudziesta trzydzieści. On tymczasem
przekroczył już granice miasta. Z tej strony nie wyglądało ono na
wielką i sławną na całym świecie metropolię. Ot szare, betonowe
pole zapełnione mniejszymi i większymi budynkami. Z resztą, nie
przyjechał tu, by zwiedzać, więc wygląd otoczenia nie za bardzo
go obchodził. Przejechał jeszcze kilka ulic, by wkrótce zatrzymać
się na parkingu pod hotelem. Nieduży, niepozorny budynek nie
przyciągał swym wyglądem. Tynk, pomalowany już wiele lat temu na
różowo, zaczynał miejscami odpadać. Neonowy szyld już dawno
stracił blask z czasów świetności. Brunet wysiadł z auta,
wyciągnął bagaż, na który składała się jedynie niewielka,
czarna torba podróżna i ruszył pewnym krokiem w kierunku recepcji.
Starszy pan, średniego
wzrostu, ubrany w białą koszulę i bordową kamizelkę przywitał
go z uśmiechem.
- Dzień dobry. Witam, w
czym mogę pomóc?
- Poproszę pokój
jednoosobowy, najlepiej z oknem wychodzącym na wschód. -
odpowiedział chłodno nowo przybyły. Niezwykła prośba nieco
zaskoczyła recepcjonistę, nie wiedział jednak, że gość chce
mieć baczenie na to, co dzieje się przy wejściu. Nie potrzebował
niespodzianek.
Nie wdając się w zbędne
dyskusje, brunet dopełnił formalności i odebrał klucz.
- Proszę bardzo, pokój
numer piętnaście, pierwsze piętro. - poinstruowany przez
recepcjonistę podziękował, jednak bez szczególnych uprzejmości i
ruszył schodami na górę.
Pokój numer piętnaście
znajdował się po prawej stronie od schodów. Kiedy tylko otworzył
drzwi uderzył go nieprzyjemny zapach, zupełnie jakby dawno tu nikt
nie zaglądał. Jednak biała pościel wyglądała na świeżą, a
okno było lekko uchylone. Zostawił torbę na łóżku i bez
dłuższego zastanowienia zaczął się rozbierać, by wziąć szybki
prysznic. Miał ochotę na długą, gorącą kąpiel, jednak nie mógł
zwlekać.
Zasłoniwszy część
ciała dużym, niebieskim ręcznikiem wyszedł z łazienki i włączył
telewizor. Położył się na łóżku i wpatrzony w szklany ekran
starał się przez chwilę nie myśleć o niczym, zwłaszcza o kilku
następnych dniach, o tym, co miało się wydarzyć. Nie minęło
jednak pięć minut, a leżący na nocnej szafce telefon zawibrował
rytmicznie.
- Słucham?
- Jesteś już na
miejscu? - zdecydowany kobiecy głos w słuchawce zdradzał
zniecierpliwienie jego właścicielki. - Miałeś się odezwać...
- Odpuść. Właśnie
miałem dzwonić. Tak, jestem na miejscu, wkrótce zacznę jej
szukać.
- Nie ociągaj się.
Wiesz, że góra tego nie lubi...
- A co góra lubi? -
Brunet przerwał rozmówczyni. - Słuchaj, nie mam czasu na
usprawiedliwianie ani tym bardziej na słuchanie wykładów. Pogadamy
jak wrócę, a tymczasem wybacz, mam robotę...
- Fabien? - głos kobiety
tym razem zabrzmiał niepewnie.
- Tak?
- Uważaj na siebie.
- Jasne Loreen. Na razie.
- odpowiedział nie ukrywając obojętności. Lubił Loreen, ale nic
więcej, czego ona jednak najwyraźniej nie przyjmowała do
wiadomości. Dlatego stwierdził, że jawna obojętność będzie dla
obojga najlepszym rozwiązaniem.
Dochodziła dwudziesta
trzecia, kiedy opuszczał hotelowy pokój. Minął recepcjonistę
nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. Wsiadł do auta i ruszył
zostawiając za sobą dźwięk piszczących opon i tumany kurzu.
Dane, które dostał od
Loreen były dość dokładne. Wiedział, jak dziewczyna się nazywa,
na którą uczelnię chodzi i gdzie mieszka, więc znalezienie jej
nie powinno być problemem. Gorszy kłopot stanowiło to, jak
nakłonić ją, by z nim wyjechała, nie zagłębiając jej w
nieistotne szczegóły. Może nie do końca nie istotne, ale nie było
potrzeby, by je poznała, przynajmniej na razie.
Jakieś czterdzieści
minut później zaparkował na ulicy naprzeciwko akademika. Miał
nadzieję, że uda mu się wejść do jej pokoju i zastać ją
śpiącą, jednak nie spodziewał się tego dnia studenckiej imprezy.
- Trzeba czekać... -
stwierdził włączając ulubioną płytę. Muzyka, zaraz po
motoryzacji, była jego wielką miłością. Nie lubił ograniczać
się do jednego gatunku, ale zdecydowanie od innych wolał rock.
Kiedy pierwsze znajome dźwięki wypłynęły z głośników, poczuł,
że do pełnego relaksu czegoś jeszcze mu brakuje. Tak, poczuł
głód. Ten trudny do utrzymania na wodzy głód. Ostatnio porządnie
pożywił się trzy dni temu, a przez ten czas pocieszał się płynem
z torebek. Ale to nie to samo. Nie do opisania jest uczucie, gdy
czujesz przyspieszony puls ofiary i gdy ciepła, słodka ciecz drażni
twoje podniebienie, a potem przełyk... Musiał. Po prostu musiał
się pożywić.
Wysiadł z auta i pewnym
krokiem ruszył na drugą stronę ulicy. Uznał, że w tłumie
przyjdzie mu łatwo pożywić się i pozostać niezauważonym,
dlatego zmierzał ku imprezującym w akademiku studentom. Jednak nie
zaszedł daleko, a w ciemnościach dostrzegł chwiejącą się na
nogach postać. Dziewczyna najwyraźniej wypiła za dużo i
wymyśliła, że spacer po świeżym powietrzu dobrze jej zrobi.
Zbliżył się do niej, a w tym momencie blondynka zachwiała się
tak, że omal nie upadła. Chwycił ją w ostatniej chwili.
- Chyba trochę
przesadziłaś...
- Aaależ skąd, czuję
się wyyśmienicie. - odpowiedziała jąkając się.
- Może cię gdzieś
podprowadzić? - zapytał, gdy dziewczyna słaniając się na nogach
objęła go w taki sposób, że usta mężczyzny znalazły się
niebezpiecznie blisko jej tętnicy szyjnej. To tylko wzmogło jego
apetyt.
- A może nie... -
odpowiedział sam sobie i z niezwykłą zwinnością chwycił
blondynkę w pasie i zaciągnął za stojący nieopodal kontener na
śmieci.
- Ejj, ale co ty... -
pijana dziewczyna nie do końca była świadoma tego, co się z nią
dzieje. Dopiero widok kłów wysuwających się z dziąseł mężczyzny
przywrócił jej na moment trzeźwość myślenia. Zaczęła się
szarpać, jednak to nie pomogło. Brunet trzymał ją tak, że nie
miała możliwości ruchu. Chciała więc zawołać o pomoc. Wydała
z siebie krótki, acz głośny pisk. Niestety, jej usta szybko
zostały zasłonięte dłonią mężczyzny. Potem poczuła już tylko
ból na szyi, czuła jak ciepła, gęsta ciecz spływa jej na ramię,
plamiąc przy tym włosy i bluzkę dziewczyny. Potem nie czuła już
nic...
Świetne ^^ Genialnie opisane, zwłaszcza ostatni fragment. Już z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńTajemnica, groza, krew i wampiry... Do tego Twoje umiejętności i naprawdę jest co czytać. Lubie Fabiena. Zdecydowanie. Mroczny, przystojny i niebezpieczny - tacy potrafią zdobyć moją sympatię.
Co mogę jeszcze napisać? Chyba tylko to, żebyś nie rezygnowała z pisania tego! Jestem bardzo ciekawa i tej hierarchii u wampirów i tego, po co Fabian musi zabrać Sarah gdzieś ze sobą i w ogóle wszystkiego!
Pozdrawiam! I weny życzę!
Hej Zuzajs! Wielkie dzięki, że wpadłaś!
UsuńCieszę się że ci się podoba. :) Fajnie usłyszeć kilka miłych słów. ;)
I dzięki że mi powiedziałaś o tym linku. Sama nie miałam potrzeby niego korzystać, więc nie zauważyłam, ale już jest naprawione. Postaram się, żeby nowy rozdział pojawił sie w nadchodzącym tygodniu, ale nie chcę nic obiecywać, bo u mnie różnie bywa, więc nie potrafię określić dokładnie.
Jeszcze raz dzięki za odwiedziny, miło mnie zaskoczyłaś. :)