piątek, 9 stycznia 2015

3. PRAWDA O MORDERSTWIE

- Jaki Fabien? - Noémie siedziała właśnie na schodach prowadzących na drugie piętro, trzymając w ręku kartkę, którą poprzedniej nocy znalazła Sarah.
- Problem w tym, że nie mam pojęcia... - zirytowała się blondynka
- Ok. Ktoś albo znalazł kiepski i mało romantyczny sposób, żeby cię wyrwać, albo zwyczajnie robi sobie z ciebie jaja...
- Stawiam raczej na to drugie. Pytanie tylko kim ten ktoś jest? Znasz jakiegoś Fabiena z uczelni? - Sarah spojrzała pytająco na koleżankę.
- No właściwie to nie, chyba, że bierzemy też pod uwagę profesorów grubo po sześćdziesiątce... Wtedy tak, znam jednego...
- Proszę cię, ja pytam na poważnie...
- A ja na poważnie odpowiadam. Koleś wykłada coś na germanistyce. Nie pamiętam dokładnie.
- W każdym bądź razie nie uczy nas, a to oznacza, że raczej mnie nie zna. Więc odpada. Ale wiesz co... - zaczęła Sarah, ale zawahała się i tylko głęboko westchnęła.
- Ej, co jest? - Noémie spojrzała na koleżankę z zaniepokojeniem.
- Pamiętasz tego kolesia z baru?
- Myślisz, że to może być on?
- To jedyna osoba, którą tutaj spotkałam, nie poznając przy tym jej imienia...
- Ma to sens... - Noémie zamyśliła się. - Chociaż tak właściwie to nie do końca, bo niby jak cię znalazł, nie wiedząc o tobie na dobrą sprawę nic, poza tym jak wyglądasz? Jak miałby się dostać do twojego pokoju? Wdrapał się przez okno? Na trzecie piętro? Proszę cię...
- Nie wiem, Noémie. Ale jeśli nie on to kto? Przysięgam, że jak się w końcu tego dowiem, to powyrywam temu komuś nogi z...
- Oh, nie bądź taka drastyczna... - zaśmiała się brunetka, obejmując koleżankę w pocieszającym geście.

Kilka dni wcześniej. Dzień imprezy.
Warkot silnika, unoszący się w powietrzu zapach spalin i praktycznie nie kończąca się szara nitka szosy przed maską. To było to, co uwielbiał najbardziej. Nie lubił zmieniać miejsc pobytu, ale jeśli wiązało się to ze spędzeniem kilku albo nawet kilkunastu godzin za kółkiem, godził się na to. Nie czuł zmęczenia, wręcz przeciwnie, jazda sprawiała, że się relaksował. A miał przed czym. Miał pełną świadomość tego, że jedzie do Paryża nie na wycieczkę, ale by wypełnić powierzone mu zadanie.
Głos w radiu właśnie poinformował, że dochodziła dwudziesta trzydzieści. On tymczasem przekroczył już granice miasta. Z tej strony nie wyglądało ono na wielką i sławną na całym świecie metropolię. Ot szare, betonowe pole zapełnione mniejszymi i większymi budynkami. Z resztą, nie przyjechał tu, by zwiedzać, więc wygląd otoczenia nie za bardzo go obchodził. Przejechał jeszcze kilka ulic, by wkrótce zatrzymać się na parkingu pod hotelem. Nieduży, niepozorny budynek nie przyciągał swym wyglądem. Tynk, pomalowany już wiele lat temu na różowo, zaczynał miejscami odpadać. Neonowy szyld już dawno stracił blask z czasów świetności. Brunet wysiadł z auta, wyciągnął bagaż, na który składała się jedynie niewielka, czarna torba podróżna i ruszył pewnym krokiem w kierunku recepcji.
Starszy pan, średniego wzrostu, ubrany w białą koszulę i bordową kamizelkę przywitał go z uśmiechem.
- Dzień dobry. Witam, w czym mogę pomóc?
- Poproszę pokój jednoosobowy, najlepiej z oknem wychodzącym na wschód. - odpowiedział chłodno nowo przybyły. Niezwykła prośba nieco zaskoczyła recepcjonistę, nie wiedział jednak, że gość chce mieć baczenie na to, co dzieje się przy wejściu. Nie potrzebował niespodzianek.
Nie wdając się w zbędne dyskusje, brunet dopełnił formalności i odebrał klucz.
- Proszę bardzo, pokój numer piętnaście, pierwsze piętro. - poinstruowany przez recepcjonistę podziękował, jednak bez szczególnych uprzejmości i ruszył schodami na górę.
Pokój numer piętnaście znajdował się po prawej stronie od schodów. Kiedy tylko otworzył drzwi uderzył go nieprzyjemny zapach, zupełnie jakby dawno tu nikt nie zaglądał. Jednak biała pościel wyglądała na świeżą, a okno było lekko uchylone. Zostawił torbę na łóżku i bez dłuższego zastanowienia zaczął się rozbierać, by wziąć szybki prysznic. Miał ochotę na długą, gorącą kąpiel, jednak nie mógł zwlekać.
Zasłoniwszy część ciała dużym, niebieskim ręcznikiem wyszedł z łazienki i włączył telewizor. Położył się na łóżku i wpatrzony w szklany ekran starał się przez chwilę nie myśleć o niczym, zwłaszcza o kilku następnych dniach, o tym, co miało się wydarzyć. Nie minęło jednak pięć minut, a leżący na nocnej szafce telefon zawibrował rytmicznie.
- Słucham?
- Jesteś już na miejscu? - zdecydowany kobiecy głos w słuchawce zdradzał zniecierpliwienie jego właścicielki. - Miałeś się odezwać...
- Odpuść. Właśnie miałem dzwonić. Tak, jestem na miejscu, wkrótce zacznę jej szukać.
- Nie ociągaj się. Wiesz, że góra tego nie lubi...
- A co góra lubi? - Brunet przerwał rozmówczyni. - Słuchaj, nie mam czasu na usprawiedliwianie ani tym bardziej na słuchanie wykładów. Pogadamy jak wrócę, a tymczasem wybacz, mam robotę...
- Fabien? - głos kobiety tym razem zabrzmiał niepewnie.
- Tak?
- Uważaj na siebie.
- Jasne Loreen. Na razie. - odpowiedział nie ukrywając obojętności. Lubił Loreen, ale nic więcej, czego ona jednak najwyraźniej nie przyjmowała do wiadomości. Dlatego stwierdził, że jawna obojętność będzie dla obojga najlepszym rozwiązaniem.

Dochodziła dwudziesta trzecia, kiedy opuszczał hotelowy pokój. Minął recepcjonistę nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. Wsiadł do auta i ruszył zostawiając za sobą dźwięk piszczących opon i tumany kurzu.
Dane, które dostał od Loreen były dość dokładne. Wiedział, jak dziewczyna się nazywa, na którą uczelnię chodzi i gdzie mieszka, więc znalezienie jej nie powinno być problemem. Gorszy kłopot stanowiło to, jak nakłonić ją, by z nim wyjechała, nie zagłębiając jej w nieistotne szczegóły. Może nie do końca nie istotne, ale nie było potrzeby, by je poznała, przynajmniej na razie.
Jakieś czterdzieści minut później zaparkował na ulicy naprzeciwko akademika. Miał nadzieję, że uda mu się wejść do jej pokoju i zastać ją śpiącą, jednak nie spodziewał się tego dnia studenckiej imprezy.
- Trzeba czekać... - stwierdził włączając ulubioną płytę. Muzyka, zaraz po motoryzacji, była jego wielką miłością. Nie lubił ograniczać się do jednego gatunku, ale zdecydowanie od innych wolał rock. Kiedy pierwsze znajome dźwięki wypłynęły z głośników, poczuł, że do pełnego relaksu czegoś jeszcze mu brakuje. Tak, poczuł głód. Ten trudny do utrzymania na wodzy głód. Ostatnio porządnie pożywił się trzy dni temu, a przez ten czas pocieszał się płynem z torebek. Ale to nie to samo. Nie do opisania jest uczucie, gdy czujesz przyspieszony puls ofiary i gdy ciepła, słodka ciecz drażni twoje podniebienie, a potem przełyk... Musiał. Po prostu musiał się pożywić.
Wysiadł z auta i pewnym krokiem ruszył na drugą stronę ulicy. Uznał, że w tłumie przyjdzie mu łatwo pożywić się i pozostać niezauważonym, dlatego zmierzał ku imprezującym w akademiku studentom. Jednak nie zaszedł daleko, a w ciemnościach dostrzegł chwiejącą się na nogach postać. Dziewczyna najwyraźniej wypiła za dużo i wymyśliła, że spacer po świeżym powietrzu dobrze jej zrobi. Zbliżył się do niej, a w tym momencie blondynka zachwiała się tak, że omal nie upadła. Chwycił ją w ostatniej chwili.
- Chyba trochę przesadziłaś...
- Aaależ skąd, czuję się wyyśmienicie. - odpowiedziała jąkając się.
- Może cię gdzieś podprowadzić? - zapytał, gdy dziewczyna słaniając się na nogach objęła go w taki sposób, że usta mężczyzny znalazły się niebezpiecznie blisko jej tętnicy szyjnej. To tylko wzmogło jego apetyt.
- A może nie... - odpowiedział sam sobie i z niezwykłą zwinnością chwycił blondynkę w pasie i zaciągnął za stojący nieopodal kontener na śmieci.
- Ejj, ale co ty... - pijana dziewczyna nie do końca była świadoma tego, co się z nią dzieje. Dopiero widok kłów wysuwających się z dziąseł mężczyzny przywrócił jej na moment trzeźwość myślenia. Zaczęła się szarpać, jednak to nie pomogło. Brunet trzymał ją tak, że nie miała możliwości ruchu. Chciała więc zawołać o pomoc. Wydała z siebie krótki, acz głośny pisk. Niestety, jej usta szybko zostały zasłonięte dłonią mężczyzny. Potem poczuła już tylko ból na szyi, czuła jak ciepła, gęsta ciecz spływa jej na ramię, plamiąc przy tym włosy i bluzkę dziewczyny. Potem nie czuła już nic...

2 komentarze:

  1. Świetne ^^ Genialnie opisane, zwłaszcza ostatni fragment. Już z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
    Tajemnica, groza, krew i wampiry... Do tego Twoje umiejętności i naprawdę jest co czytać. Lubie Fabiena. Zdecydowanie. Mroczny, przystojny i niebezpieczny - tacy potrafią zdobyć moją sympatię.
    Co mogę jeszcze napisać? Chyba tylko to, żebyś nie rezygnowała z pisania tego! Jestem bardzo ciekawa i tej hierarchii u wampirów i tego, po co Fabian musi zabrać Sarah gdzieś ze sobą i w ogóle wszystkiego!
    Pozdrawiam! I weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Zuzajs! Wielkie dzięki, że wpadłaś!
      Cieszę się że ci się podoba. :) Fajnie usłyszeć kilka miłych słów. ;)
      I dzięki że mi powiedziałaś o tym linku. Sama nie miałam potrzeby niego korzystać, więc nie zauważyłam, ale już jest naprawione. Postaram się, żeby nowy rozdział pojawił sie w nadchodzącym tygodniu, ale nie chcę nic obiecywać, bo u mnie różnie bywa, więc nie potrafię określić dokładnie.
      Jeszcze raz dzięki za odwiedziny, miło mnie zaskoczyłaś. :)

      Usuń